Miesiączka jest jak podróż samolotem

Co mi w duszy gra

Miesiączka jest jak podróż samolotem…

Nie lubię latać, ale kocham podróże. Przez wiele lat kontrole lotniskowe wywoływały we mnie lęk, a start i lądowanie samolotu ataki paniki. Potrafiłam płakać ze stresu w czasie lotu, a z samolotu wychodziłam obolała od nerwowego zaciskania mięśni. Dziś jest inaczej. Samolot nadal nie jest moim ukochanym środkiem transportu, ale jest ok, bo zmieniło się moje myślenie i nastawienie, a wraz z nim to, co czuję i jak reaguje moje ciało.
Niedawno wracałam kilkanaście godzin z Kanady, w najintensywniejszej fazie mojej miesiączki, więc mogłaby to być wyjątkowo trudna podróż. Obserwowałam w tym moje ciało, myśli i emocje i nagle mnie olśniło.
Miesiączka jest jak daleka podróż samolotem. Mogę skupić się na stresie, lęku i dyskomforcie (klimatyzacja, niewygoda, klaustrofobia, skoki ciśnienia, ograniczona możliwość ruchu, ból i zawroty głowy, brak snu, ból nóg – to wasze słowa z ankiety sprzed kilku tygodni). Mogę też dołożyć myśli o wszystkim najgorszym, co może się zdarzyć, zwiększyć napięcie w ciele poprzez negatywne przekonania o lataniu. A jednak samolot pozostaje najlepszym sposobem, aby dotrzeć w najdalsze zakamarki planety.
Tak samo miesiączka – jest wehikułem zabierającym za pośrednictwem ciała w dalekie i głębokie podróże poprzez nieświadome krainy. Wiedzą o tym rdzenne ludy, my potrzebujemy sobie przypomnieć. Możemy nauczyć się inaczej myśleć i inaczej czuć ten czas, wyruszając co miesiąc w podróż, na którą ciało zamiast bólem odpowie rozluźnieniem i ukojeniem. Nauczyłam się tego i będę wam o tym opowiadać w jesiennej edycji kursu “Kobieta Cykliczna. Wyślij PMS na księżyc.”

Przeczytaj także inne wpisy: